witajcie, żuczki :)
spod stosu papierów wołam... ;D powrót do pracy oznacza przede wszystkim produkcję dokumenttów... tonami... :/ wrzosy czekaja na posadzenie do skrzynek, okno błaga o wodę i ścierkę, małż o porządny obiad... i tylko sliwki są duszone... bo to musi być...
no i szydełko... bez szydełka to ja już nie potrafię... a że projekt wielki, to i wolno postępują prace...
tym razem czas na niebieski... :)
jeszcze tylko siedem elementów i przechodzą do czerwonego...
mam nadzieję, że wszystkie kolory pookładają się w wielką cudną patchworkową całość... :)
tym czasem w koszyk wsadzam włóczki z danego koloru, chodzę po mieszkaniu - obecnie kuchni - robię coś, np. powidła śliwkowe, a w międzyczasie łapię za szydełko... ot, taki patent szydełkoholiczki... ;D
jeszcze tylko czasem wskoczę na wasze blogi, pozazdroszczę pomysłów, wykonania i zdjęć... a przede wszystkim czasu... dziewczyny, skoro pracujecie, jak znajdujecie czas na wytwory? eh...
wysyłam mnóstwo cipeła :*